Dnia 10 lutego o 15 w urzędzie miejskim w Bieruniu odbyła się dyskusja publiczna w sprawie projektu planu zagospodarowania przestrzennego terenu w rejonie zbiornika Łysina. Na spotkaniu było 2 przedstawicieli urzędu miejskiego w Bieruniu, przedstawiciel biura projektowego (Urbanista), 2 radnych ( radny Major i radny Baron) oraz kilkunastu mieszkańców.
Urbanista przedstawił założenia planu. Teren który jest zaznaczonym jednorodnym kolorem zielonym - są to grunty leśne, natomiast teren zaznaczony kolorem zielonym "szafowana " - zieleń nieurządzona o charakterze leśnym.
Postawiono pytanie -jaka jest różnica między terenem „jednorodnie zielonym”- leśnym a terenem „szafowanym” nieurządzonym o charakterze leśnym? Urbanista twierdzi, że teren o charakterze leśnym zgodnie z ewidencja gruntów nie jest lasem, więc nie będzie tego terenu również w planie przeznaczać pod las, gdyż liczy na to, że właśnie po tej stronie Łysiny, mimo, iż przez tyle lat, nie rozwinęła się tam żadna rekreacja ani też gastronomia, jest szansa, że rozwój tego terenu pójdzie właśnie w tym kierunku. W sytuacji kiedy teren ten, przeznaczono by w planie zagospodarowania pod las, i w użytku pod las, wtedy każda inwestycja będzie wymagała zgody ministra lub marszałka.
Dla mieszkańców niezrozumiałym okazał się podział tego terenu na las i „nie las”. Pan Kaczyński zwrócił uwagę, że teren porastają drzewa i krzaki, i powstały ekosystem wskazuje na to, że jest to las, tak więc dlaczego nie stworzono całości tego terenu o przeznaczeniu leśnym? Zwrócił również uwagę, że mówienie o funkcji rekreacyjnej w tym miejscu, w formie o jakiej mówił Urbanista nie ma znaczenia, dlatego że wiadomym jest, iż na tym terenie toczy się kwestia eksploatacji piasku.
Urbanista na tak postawione argumenty stwierdził najpierw, że kwestia eksploatacji piasku dotyczy innego miejsca, po czym jednak przyznał rację Panu Kaczyńskiemu. Natomiast dodał, że nie należy generalizować, gdyż cały ten teren „szafowany” nie jest w zainteresowaniu „Inwestora”. Po czym Pan Kaczyński zapytał, jaki więc jest CEL wyodrębnienia tych terenów jako tereny zielone a nie jako jeden kompleks leśny?
Odpowiedzią Urbanisty była opowieść o terenach rekreacyjnych i przykład ze ścieżkami oraz szlakami rowerowymi, które są projektowane na tym terenie. Przy czym Urbanista podkreślił, że ścieżka rowerowa jest odrębnym obiektem na który wydaje się pozwolenie na budowę, natomiast szlak rowerowy jest to na dobrą sprawę jedynie oznakowanie pionowe o przebiegu szlaku. A ponieważ na tym terenie „szafowanym” przewidziano taka ścieżkę, nie możemy przeznaczyć terenu pod las, gdyż paradoksalnie wymagałoby to uzyskanie wielu pozwoleń. Urbanista uważa, że teren „szafowany” stwarza pewna elastyczność.
Pan Szpak zapytał, gdzie są projektowane ścieżki rowerowe, gdyż mieszka koło Łysiny praktycznie od 20 lat i nic w tym rejonie się nie dzieje. Jak się okazało zaprojektowane są tak, że praktycznie biegną przy samym jeziorze. Mimo to wg Urbanisty, przeszkadzają w poszerzeniu terenu leśnego. Argument absurdalny tym bardziej, że na co mieszkańcy zwrócili uwagę, część tych projektowanych ścieżek rowerowych biegnie przez las i nie stanowi to problemu, natomiast akurat w tym „szafowanym” terenie pojawił się problem.
Urbanista twierdził również, że studium nie umożliwia w tej chwili wydzielenie tego terenu pod rekreacje, natomiast zmiany w planie zagospodarowania idą w tym kierunku, aby umożliwić rekreację i punkty gastronomiczne. Ciekawe jest również, że Urbanista uważa, że jest to świetny teren pod gastronomie, natomiast w ogóle na jego optymizm nie wpływa fakt, że jest to teren kompletnie nie uzbrojony ( bez prądu, bez wody itp.) i do tej pory nic się tam przez wiele lat nie działo.
Pan Szpak zauważył, że na końcu ulicy Łysinowej, tuż za mostem, był kiedyś plac zabaw który już skutecznie zlikwidowano. Wobec czego z jednej strony planuje się jakieś tereny rekreacyjne a z drugiej strony wyraża aprobatę na to, aby tereny rekreacyjne niszczono – jak w przypadku tego placu zabaw.
Nie zrozumiałym wydaje się również fakt, iż za LAS uznaje się w rozumieniu Urbanisty tereny, które zostały posadzone przez człowieka, natomiast naturalną sukcesję drzew (czyli tzw. samosiejki ) uznaje się za tereny nieleśne i jakby automatycznie neguje się ich wartość.
Mieszkańcy zwrócili również uwagę, iż w studium, na terenie o którym mowa, zaznaczono korytarze ekologiczne o znaczeniu ponadlokalnym, natomiast w planie, który jest dokumentem bardziej szczegółowym ten zapis skutecznie pominięto. Urbanista twierdzi, że korytarze ekologiczne są „wirtualnym” bytem o którym nie wspomina prawo, jednocześnie sądzi, że pas jednorodnej zieleni, czyli las, w zupełności wypełni funkcję korytarza ekologicznego. Być może tak, natomiast w studium na omawianym terenie również jest las i ktoś uznał za istotne zaznaczyć tam z osobną legendą, korytarz ekologiczny, mimo, że studium jest dokumentem ogólniejszym od planu. Urbanista twierdzi, że nawet jeśli zaznaczono by korytarz ekologiczny to i tak niczego nie zmieni, uważa też że inwestycje na danym terenie mogą wykluczać jedynie formy ochrony przyrody o których mówi ustawa. Można tu zauważyć pewną niezgodność w wypowiedzi Urbanisty, ponieważ nieco wcześniej dyskutowano o tym, jak ustanowienie terenu leśnego może skomplikować pewne inwestycje. A jak dobrze wiemy, teren leśny, w myśl ustawy nie jest formą ochrony przyrody (oczywiście można na tym terenie założyć formę ochrony przyrody jak np. park narodowy, użytek ekologiczny itp. itd.).
-Panie Urbanisto, zanegował Pan fakt istnienia czegoś, o czym nie miał Pan pojęcia, prawo definiuje KORYTARZE EKOLOGICZNE. Jednocześnie dziwi nas ten fakt, gdyż przecież do Pana obowiązków należało porównanie planu ze studium i zapoznanie się z literaturą prawa. Odsyłamy tutaj do Ustawy o Ochronie przyrody ( z dn. 16.04.2004) Art. 5 korytarz ekologiczny - obszar umożliwiający migrację roślin, zwierząt lub grzybów.
Mieszkańcy podnieśli głos, że studium zagospodarowania przestrzennego określa ogólne warunki, jeżeli więc tworzymy miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego to ten plan musi obligatoryjnie spełniać warunki określone w studium, a skoro w studium określono taki korytarz, to plan powinien go zawierać.
Radny Major zwrócił uwagę, iż 17 marca 2009 na Komisji Gospodarki Miejskiej, przedstawiono Radzie Miasta do zatwierdzenia wstępną koncepcję planu zagospodarowania terenu w rejonie zbiornika Łysina. W porównaniu z obecnie przedstawianym projektem planu można zauważyć dużą różnicę w wydzieleniu terenu zielonego o charakterze leśnym. Postawiono pytanie, co się wydarzyło przez ten rok czasu, że nastąpiła ta zmiana.
Urbanista mówił, że była to wspólna decyzja. Nie potrafił jednak odpowiedzieć na pytanie CZYJA "wspólna decyzja". Niestety nie pamiętał z kim dokładnie, z jakim urzędnikiem w Bieruniu dokonano takich ustaleń ? Dziwi nas ten fakt niewiedzy, gdyż każdy urzędnik odpowiada przecież za wydane decyzje, a w razie anonimowości, istnieje przecież naczelnik Referatu. W Bieruniu jak widać, może być inaczej…
Kiedy położono na stole mape "inwestora"( oznaczona na zdjęciu poniżej nr 3), na którym leżał obecny projekt planu ( nr 2) wraz z wstępnym projektem planu który był przedstawiony radnym w tamtym roku (nr 1) mieszkańcy nie mieli złudzeń, co spowodowało – a raczej kto spowodował tą zmianę. Mimo, iż Urbanista przedstawiał cały czas beztroską postawę i pogląd o braku informacji.
Proszę Państwa, mamy cud. Być może pierwszy taki cud bieruński. Plan widocznie się zmienił, Urbanista nie wie jak to się stało, dlaczego i z kim to uzgadniał . Cud, proszę Państwa no CUD !!!
No i proszę nie wierzyć w te bajki o rekreacji. To jest sztucznie wymyślony problem. Przez tyle lat, gmina nie zainwestowała pieniędzy w Łysinę, jak też całą okolicę zbiornika i nagle, kiedy akurat pojawia się inwestor, akurat wtedy, gmina wspaniałomyślnie wpada na pomysł otwarcia terenów rekreacyjnych??? Cóż za zbieg okoliczności, że to akurat w tym miejscu ! W dodatku w części obszaru za Łysiną, na terenie leśnym, można utworzyć szlaki rowerowe, ale akurat tam, gdzie chciałby pojawić się inwestor, należałoby stworzyć ścieżki rowerowe, które wykluczają teren leśny???
Po całej dyskusji nasuwa się jeszcze jedno istotne pytanie, jak to jest, że mieszkańcy składają swoje uwagi, składają wnioski w czasie dyskusji które w ogóle nie są brane pod uwagę. Mimo poruszenia wielu tematów i wielu argumentów, Urbanista (z którym głównie toczyła się dyskusja) ani na chwile, nie zmienił obranego przez siebie na samym początku poglądu i postawy. Do samego końca był święcie przekonany o słuszności swoich założeń i ustaleń. W takim razie po co była ta dyskusja i jaki miała cel? Być może tylko po to, że Urząd jest zobowiązany prawnie do jej przeprowadzenia, natomiast nie jest już zobowiązany do uwzględnienia w planie wniosków mieszkańców … mieszkańcy swoje, gmina swoje, cóż za przyzwoity przykłąd demokracji...
Powiedzmy sobie szczerze, chyba wyraźnie widać, że w całej tej dyskusji tak naprawdę nie chodzi o rekreację...
18 lut 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz